poniedziałek, 16 grudnia 2013

Rozdział 2.

- Chad! - krzyknęłam uderzając pięścią o drewnianą fakturę drzwi.
Co do cholery?! Po rocznej nieobecności wracam, żeby zrobić mu niespodziankę, a on zamyka mi je przed nosem?!
- Chad, otwieraj! - zrobiłam dwa kroki do tyłu i zaczęłam ogarniać dom wzrokiem.
Nagle ponownie usłyszałam dźwięk przekręcanego w zamku klucza i zza ciężkich, mahoniowych drzwi wyłonił się szanowny pan Rule:
- Hej Skarbie. - oparł się o framugę drzwi nie racząc mnie nawet jednym spojrzeniem, a na jego ustach zamajaczył niewinny uśmieszek.
- Hej skarbie? Serio?! - popatrzyłam na niego z niedowierzaniem. - Wróciłam! Po roku!
- Wiem. - podniósł na mnie swój leniwy wzrok.
Jakby sytuacja z przed kilku chwil w ogóle nie miała miejsca! Jeszcze jakieś dwie minuty temu był... Dosłownie przerażony moim widokiem! A teraz znowu wygląda tak... Bezbronnie... Nie wiedzieć czemu, poczułam się winna:
- I? - przybrałam spokojniejszy ton.
- I bardzo mnie to cieszy. - uśmiechnął się, po czym odepchnął się od drewna i szczelnie otulił mnie swoimi ciepłymi ramionami.
Mocno zacisnęłam powieki, kiedy ukryłam głowę w zagłębieniu przy podstawie jego szyi... Tego mi brakowało...
- Tęskniłam za tobą. - spojrzałam w jego zmęczone, zielone oczy.
- Ja też tęskniłem. - delikatnie pocałował mnie w czoło.
- Więc po co ta szopka? Nie takiej reakcji się spodziewałam. - zmarszczyłam brwi ukazując niezadowolenie.
- Nie wiedziałem, że przyjedziesz, a dom jest w totalnej rozsypce... Nie spodobałoby ci się oglądanie go w takim stanie, więc chciałem go z grubsza ogarnąć.-puścił mi oczko. - Co prawda nadal żadnego szału nie ma, ale, chcąc nie chcąc, jest lepiej niż było... - gestem ręki zaprosił mnie do środka.
I fakt, mieszkanie do najczystszych nie należało... Chyba zostawianie go samego w domu na dwanaście miesięcy nie było najmądrzejszym pomysłem. No cóż, robiłam to z nadzieją, że 21-letni mężczyzna potrafi się już sobą zająć:
- Ostrzegałem. - odstawił walizkę pod ścianę i otulając mnie ręką w talii potarł swój kark.
- Damy sobie radę. - cmoknęłam go w szyję i usłyszałam cichy chichot wydobywający się z jego gardła... Nadal ma łaskotki w tym miejscu.
- Co masz na myśli? - uniósł brew, stając przede mną i uśmiechając się z góry.
- To, że zaraz posprzątamy. - położyłam dłonie na jego barkach.
Chad jednak szybko chwycił mnie za nadgarstki i zabrał moje ręce ze swojego ciała:
- O nie, nie... - pocałował czubek mojego nosa. - Ty idziesz się położyć, a ja sam posprzątam. Miałaś ciężką podróż, prawda?
- Nie masz pojęcia... - zrezygnowana pokręciłam głową przypominając sobie o Louisie i o naszym jutrzejszym spotkaniu.
- Prześpij się, dobrze ci to zrobi. - lekko klepnął mnie w pośladki.
- Ty też wyglądasz na zmęczonego... Może powinieneś położyć się ze mną? - uniosłam kąciki ust. - ...A tak w ogóle, to czym jesteś zmęczony? - zapytałam po chwili.
- Nie jestem zmęczony. Po prostu... - spuścił wzrok, żeby po chwili znów go na mnie podnieść. - Po prostu spałem... Zanim przyszłaś.
Uśmiechnęłam się słabo, po czym powlekłam swoje na wpół żywe ciało do sypialni na piętrze.

***

- Jakieś plany na dziś? - zapytał stawiając przede mną kubek z gorącą kawą.
- Umm... Chyba po południu odwiedzę mamę. Wieczór też mam zajęty. - wybełkotałam upijając łyk świeżego napoju.
- Zajęty? Co będziesz robić? - zmarszczył brwi siadając po drugiej stronie stołu.
- Umówiłam się... Ze znajomym.
- Dopiero wczoraj wróciłaś do kraju i już masz zaplanowaną jakąś randkę... Mam czuć się zazdrosny? - kąciki jego ust wyraźnie zadrżały.
- Cóż... Skoro uważasz, że będzie to randka, to twoja zazdrość byłaby jak najbardziej na miejscu. - uniosłam brew i uśmiechnęłam się do niego zadziornie.
Za co kochałam Chada najbardziej? Hum... Najpewniej za to, ze nie brał wszystkiego na poważnie. Bądźmy szczerzy: większość facetów po usłyszeniu od swojej kobiety, że ta umówiła się z innym mężczyzną, zaczyna zachowywać się arogancko i traci zaufanie do partnerki.
- Znam go chociaż? - włożył do ust kanapkę, którą wcześniej przygotował.
- Huh, jeżeli mam być szczera, to sama nie za bardzo go znam.
- Czyli taka "randka w ciemno"?
- Ta, można to tak nazwać. - zaczęłam bawić się plastrem sera leżącym na pieczywie.
Chad wstał od stołu, po czym podszedł do mnie i złożył delikatny pocałunek na moim policzki:
- Tylko żeby nasz pan "x" nie posunął się na tym spotkaniu za daleko, zgoda? - wymruczał mi do ucha. - W przeciwnym razie to ja umówię się z nim na randkę.
- Postaram się trzymać go na dystans. - uśmiechnęłam się szeroko i cmoknęłam go w dolną wargę.
- Zdolna bestia. - ukazał szereg białych zębów, po czym chwycił swoją kurtkę położoną na krześle.
- Wychodzisz? - zapytałam.
- Tak, muszę coś załatwić.
- To znaczy? - zapytałam wyraźnie zaciekawiona.
- Umówiłem się. - zaśmiał się cicho. - Do zobaczenia, skarbie.
- Cześć. - uśmiechnęłam się ciepło i wróciłam do pałaszowania swojej porcji kanapek.

***

Dochodziła 14:32, a Chada wciąż nie było. Czyżby znalazł sobie pracę? Nie, raczej by mi o tym powiedział. Przysyłałam mu co miesiąc pieniądze, dlatego wątpię, żeby fatygował się ze znalezieniem źródła jakiegokolwiek utrzymania. Ja nim byłam... Cholera, dlaczego w naszej relacji wszystko musi kręcić się wokół kasy? To chore... Chyba, że to tylko mój punkt widzenia, bo w końcu to ja jestem od zarządzania naszym 'majątkiem'. Więc gdzie on się do tej pory podziewa?! Miałam cień nadziei, że pojedzie ze mną do mojej mamy. Choć w sumie... To jednak nie byłby najlepszy pomysł. Z tego co pamiętam, to nie dogadywali się najlepiej... Za to, jeżeli chodzi o dogadywanie sobie, byli mistrzami... No cóż, przecież nie będę czekała na niego całe wieki. Pobiegłam do łazienki, gdzie umyłam zęby i poprawiłam makijaż, a następnie wróciłam na parter, aby odnaleźć niezbędne do wyjścia rzeczy. Kiedy już włożyłam swoją jesienną parkę i odnalazłam czarną torebkę, skierowałam się w stronę drzwi na tyłach domu i zamknęłam je... Dlaczego wczoraj o nich nie pomyślałam? Chyba pierwszy raz w życiu zobaczyłabym Chada, który w kompletnym amoku stara się przyprowadzić dom do 'ładu'. Kurwa, przepuścić taką okazję!
Mieszkanie opuściłam wychodząc przez drzwi frontowe. Całe szczęście, że Rule zostawił mi swój samochód. Nie musiałam desperacko szukać kogoś, kto z łaski swojej podrzuciłby mnie pod dom mojej matki... Cholera, a w mojej głowie znowu pieprzony Tomlinson...

***

- Megan! - usłyszałam krzyk mojej rodzicielki, kiedy ja jak obłąkana rozglądałam się po wnętrzu dawnego mieszkania.
- Jezus, mamo! - odwróciłam się do niej przodem i odruchowo przyłożyłam dłoń do rozkołatanego ze strachu serca.
- Kochanie! - otuliła mnie swoimi matczynymi ramionami i uspokajającym gestem zaczęła gładzić moje plecy. - Jak dostałaś się do środka?
- Już dawno powiedziałam ci, żebyś zaczęła zamykać drzwi na klucz. - zaśmiałam się cicho.
- Fakt, pamiętam. - odsunęła się na pewną odległość, cały czas trzymając moje ręce w swoich dłoniach. - Boże, jak ja się za tobą stęskniłam. - jej oczy wypełniły się łzami.
- Oj, mamo... Błagam cię, tylko nie płacz! Przecież tu jestem!
- Nie, ja wcale nie... Po prostu się wzruszyłam, no! - odburknęła. - Chodźmy do kuchni. Chcesz coś do picia?
- Nie, nie... W sumie, to wpadłam się tylko przywitać i chwilę pogadać.
- To akurat masz czas na małą kawę, prawda?
Ułożyłam usta w dzióbek po jednej stronie twarzy.
- No dobrze... Ale naprawdę małą.
Mama podeszła do kuchennego blatu i zaczęła robić moje ukochane, orzechowe Cappuccino... Pamiętała.
- Więc... Opowiadaj! Jak było? - zapytała opierając się o wysepkę.
- Humm... Na pewno nie miałam wszystkiego podanego jak na tacy, to jest oczywiste. Łapałam się każdej możliwej pracy... W sumie zmieniałam ją sześć razy.  Po dwa miesiące na każdą.
- Jak zaczynałaś? - przyniosła kawę.
- Najpierw zatrudnili mnie w barze. W sumie nie robiłam tam nic szczególnego, tylko sprzątałam. Po dwóch miesiącach znalazłam posadę jako kasjerka w markecie. Dorywczo też zajmowałam się dziećmi, ale zrobiłam to tylko trzy razy... Dzieci, to jednak nie moa bajka... - moja mama zaśmiała się cicho. - Następnym zawodem była sprzątaczka hotelowa. Tam miałam bardzo dobra wypłatę, bo hotel był czterogwiazdkowy. Byłam zdziwiona, że zatrudnili mnie bez żadnych papierów świadczących o jakimkolwiek doświadczeniu. Później jednak przenieśli mnie stamtąd na zmywak do kuchni i w pełni zadowolona nie byłam, bo obcięli mi pensję. Jednak, kiedy sporo czasu spędzałam w tej kuchni, to jakoś tak wyszło, że 'awansowałam' na pomocnika kucharza... Pewnie mi teraz nie uwierzysz, ale twoje naleśniki są serwowane tam na śniadania.
- Moje naleśniki?! - szerzej otworzyła oczy.
- Dokładnie. - uśmiechnęłam się szeroko.
- Huh, powiem o tym Judie, w życiu mi nie uwierzy! - tak... Pocisnąć sąsiadce, to jest to... - Kontynuuj.
- Na koniec jednak wróciłam do baru, w którym pracowałam na samym początku. Z tą różnicą, że tym razem pracowałam jako barmanka... Plusem tego całego wyjazdu było to, że wszędzie dorabiałam 'na czarno', czyli nie szukałam stałego zawodu i miałam inaczej wypłacaną pensję. Stali pracownicy dostawali wypłatę miesięczną, a ja - tygodniową. Miałam tyle szczęścia, że w każdym miejscu, w którym się zatrudniałam, obowiązywał taki system. - nagle poczułam wibracje mojego telefonu w kieszeni.
Szybko wyjęłam urządzenie i popatrzyłam na wyświetlacz... O Matko...
- Przepraszam, muszę to odebrać.
Pobiegłam do salonu, po czym weszłam na taras i zamknęłam za sobą drzwi.
- Słucham?
- Witam ponownie. - usłyszałam jego cudownie zachrypnięty głos.
- Umm... Cześć Louis. - odpowiedziałam nieśmiało.
- Mam nadzieję, że pamiętasz o naszym dzisiejszym spotkaniu?
- Tak, pamiętam... Więc o której się widzimy? - nerwowo przeczesałam palcami włosy.
- Czy osiemnasta będzie ci podpowiadać? - chyba był czymś rozbawiony.
- Osiemnasta? - spojrzałam na wyświetlacz, żeby sprawdzić godzinę... 15:27. - Tak, osiemnasta. Jak najbardziej mi pasuje.
- Świetnie. Będę punktualnie... Do zobaczenia.
- Pa. -odparłam krótko, po czym się rozłączyłam.
Nie wiedzieć czemu, poczułam przyspieszone tętno i nagle zdałam sobie sprawę, że moje dłonie robią się wilgotne... O nie, tylko nie panikuj!


Witam ponownie ! :)
Mam nadzieję, że nikt nie obraził się za moją dość sporą obsuwę w czasie...
Bardzo, ale to bardzo Was za to przepraszam :c
Po prostu minął pierwszy tydzień od opublikowania 1 części i były pod nią tylko dwa komentarze... Nie zrozumcie mnie źle, ale to naprawdę przykre, kiedy starasz się, żeby coś wyszło jak najlepiej, widzisz, że liczba wejść wzrasta... A ludzie i tak olewają twoją pracę i przechodzą obojętnie...
Miałam swój dwutygodniowy (?) bunt ;P
Ale już jestem i wróciłam do was z dwójeczką ! :))
Czytając wszystkie komentarze pod pierwszą częścią AUTENTYCZNIE się poryczałam ! : D
Widząc, że komuś podoba się to, co robisz... Aghh ! ♥
Kocham Was ! xx

CZY WSZYSCY GOTOWI NA 'RANDKĘ' MEG I LOUISA ?? :))
KOMENTUJCIE ! ♥

12 komentarzy:

  1. Hahhaha pierwsza !!!! ^^
    Czekam na nastepny ;***

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak Tak Tak ! Hahaha jestem gotowa ! Szybko next ;p

    OdpowiedzUsuń
  3. No kuźwa ja chciałam być pierwsza! <33 hahaha xD To jest świetne! *____*

    OdpowiedzUsuń
  4. Powiem szczerze, że spodziewałam się jakiejś laski, która nagle pojawi się zza Chada i Megan ją zauważy. Czekałam na to, ale nic takiego się nie stało. Szkoda. Chciałam wyobrazić sobie bohaterkę w akcji! :D Ale pewnie będzie jeszcze na to okazja. Megan myśli o Louisie a ten do niej dzwoni! Przypadek? Nie sądzę XD To przeznaczenie ^^ Jestem bardzo ciekawa ich spotkania. Czekam na rozdział następny, pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja także miałam nadzieję, że pojawi sie jakąś łaska. Szkoda ;c

      Usuń
  5. Zachrypnięty głos Lou.... *___________* O matko ale jej zazdroszczę, też bym chciała go usłyszeć w swojej komórce. Trochę mi szkoda Megan... Czuję, że przez tą rozłąkę z Chadem już nie zauważa jego zachowania i że coś jest nie tak. Ale nie powiem czekam, aż się dowie, bo kurde ona wściekła to musi być niezła akcja :D
    Cholernie nie mogę doczekać się ich 'randki' :D Ciekawe co nasz Tommo wymyśli :D
    Piszesz naprawdę dobrze i nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ;***
    Całuski ! <3

    OdpowiedzUsuń
  6. TY SIĘ PYTASZ, CZY JA JESTEM GOTOWA? JA WRĘCZ PALĘ SIĘ DO TEJ RANDKI I TO CHYBA JESZCZE BARDZIEJ, NIŻ MEGAN! Nie pozwól nam czekać na rozdział trzeci aż dwa tygodnie! Jesteś naprawdę pod wielkim wrażeniem tego opowiadania, dawno w żadne się tak nie wkręciłam :)
    A ten Chad strasznie mi się nie podoba, najpierw zamyka jej drzwi przed nosem, przerażony, potem nagle udaje, że nic się nie stało... I jeszcze wychodzi na jakieś tajemnicze spotkanie. Nie podoba mi się ten gość i to bardzo, bardzo. Jedyna nadzieja w panu Tomlinsonie i jego zachrypniętym głosie ;D Boże, jestem taka ciekawa, jak to opowiadanie poprowadzisz! I nie poddawaj się xx

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten rozdział jest, świetny! Nie mogę się doczekać randki Mo i Lou. Mam nadzieje, że opublikujesz nowy rozdział jak najszybciej. :*

    OdpowiedzUsuń
  8. :D no ładnie, usiadłam do nauki i tak jakoś przypadkowo trafiłam na twojego bloga i już się zaczytuję :D nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału i iiich randki :) co prawda nie przepadam za imaginami innymi niż o Niallu i Harrym, ale przekonałaś mnie właśnie do Louisa :)
    Zapraszam także do siebie : http://niallanddemi.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Super opowiadanie czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  10. Chad to totalny dupek a tamę wymówkę ze sprzątaniem może sobie mamusi wciskać a nie mnie >.< Megan głupio robi utrzymujące jego leniwy tyłek ... Rozdział jak zawsze cudny *.* Awwww... Sama chciałabym usłyszeć zachrypnięty głos Louis'a w słuchawce <3 Nie mogę się już doczekać ich randki xx

    OdpowiedzUsuń