wtorek, 31 grudnia 2013

Rozdział 3.

Powoli wsunęłam telefon do kieszeni swoich spodni i wróciłam do kuchni, gdzie czekała na mnie moja mama:
- Musisz już iść prawda? - zapytała mieszając swój napój.
- Nie, mam jeszcze trochę czasu.
- Och, czyżby Chad okazał łaskę i pozwolił ci zostać dłużej? - parsknęła.
- Mamo. - posłałam jej ostrzegawcze spojrzenie. - To już zaczyna robić się nudne... Poza tym to nie on dzwonił.
Amy - bo tak nazywa się moja mama - zmarszczyła brwi, a następnie uniosła jedną z nich:
- To... Wy już nie jesteście razem? - w jej głosie dało się słyszeć zdziwienie, ale i nutkę entuzjazmu.
- Dlaczego mielibyśmy nie być razem? - na moim czole pojawiła się głęboka zmarszczka.
- Huh, przeważnie dzwoni, żeby cię kontrolować, kiedy tylko tu przyjeżdżasz. - niechętnie, ale musiałam przyznać jej rację.
- I to ma świadczyć o naszym zerwaniu? Bo mnie nie kontroluje?
- Nie tylko... Dzwonił do ciebie jakiś chłopak, mam rację?
Nerwowo przełknęłam ślinę.
- Skąd to wiesz?
- Gdyby dzwoniła jakaś dziewczyna, to reakcja byłaby całkiem inna. Kochanie, też jestem kobietą. Każda z nas zachowuje się w ten sposób nawet wtedy, gdy nie jesteśmy w zasięgu wzroku mężczyzny... No więc, kto to jest? Młody? Przystojny? Dobry w łóżku?-podparła brodę o swoje splecione dłonie.
- Mamo! - jęknęłam zażenowana. - Jestem z Chadem! Nie zdradzam go!
- Oj tam, pieprzysz. Rok się nie widzieliście, nie wytrzymałabyś.
- Jestem lojalna. - fuknęłam urażona.
- Oczywiście... - upiła łyk kawy.
Zmrużyłam oczy.
- Najwidoczniej jestem jakimś odmieńcem w tej rodzinie, bo nie zdradzam swojego partnera! - wykrzyknęłam, po czym od razu ugryzłam się w język.
Moja mama odstawiła kubek na blat i wbiła wzrok w jego fakturę, a jej oczy momentalnie się zaszkliły:
- Mamo, ja prze...
- Nie mieszajmy w to ojca... - przerwała mi przyciszonym głosem i szybko zamrugała. - To ja przepraszam. Nie powinnam poruszać tego tematu... Chyba lepiej będzie, jeśli już pójdziesz..
- Wyrzucasz mnie? - poczułam lekkie ukłucie w sercu.
- Nie... Po prostu chcę teraz pobyć sama. Nie gniewaj się, Słonko... - delikatnie pogładziła mnie po plecach, po czym odprowadziła mnie do drzwi.
Jeszcze przez chwilę stałyśmy naprzeciw siebie w kompletnej ciszy, tępo wpatrując się w podłogę, kiedy nagle stwierdziłam, że to ja powinnam przerwać to milczenie:
- Mamo, naprawdę cię przepraszam. Nie chciałam tego powiedzieć...
- Spokojnie, nic się nie stało. - odetchnęła głęboko. - Wpadnij jeszcze kiedyś... - uśmiechnęła się ciepło.
- Na pewno. - odwzajemniłam gest.
- Niedługo przyjadą Monica, Marge i Jake... Miło będzie znów mieć was wszystkich w domu.
- Och, Monica też będzie... - odwróciłam głowę w bok.
- Bądź dla niej miła, chociaż ten jeden raz. - Amy potarła dłonią moje ramie.
- Ty nie jesteś miła dla mojego chłopaka, to ja nie muszę być miła dla twojej córki. - zaplotłam ręce na piersiach.
- Megan...
- Nie, mamo. Dlaczego jej nie powiesz, żeby w końcu przestała mi docinać? Dlaczego to ja zawsze miałam być tą 'gorszą'?
- Dobrze wiesz, że to nie tak...
- A jak? - popatrzyłam na nią z żalem. - Naprawdę lepiej będzie, jak już pójdę. Do zobaczenia, mamo.
- Trzymaj się, kochanie. - odpowiedziała prawie niesłyszalnie.

***

Całą drogę powrotną rozmyślałam o rzeczach, które się dziś wydarzyły i które miały się dopiero wydarzyć. Zaparkowałam przed moim mieszkaniem i znów pozwoliłam sobie na chwilę refleksji. Przypomniałam sobie moment, w którym wspomniałam ojca... Boże, to była chyba najgorsza rzecz, jaką mogłam zrobić. Co mi strzeliło?! Do tego jeszcze niedługo znów zobaczę się z Monicą. Nie ma opcji, nie przyjadę tam. Miałam przez nią zjebane całe dzieciństwo... W sumie Jake też się do tego w pewnym stopniu przyczynił, ale jemu nie miałam tego aż tak za złe... W końcu w każdym rodzeństwie najmłodsze ma najlepiej, prawda? Już się z tym pogodziłam... Monice nie wybaczę.
Ale chwila... Jest jeszcze jedna rzecz, nad którą głowiłam się w czasie drogi... Spotkanie. Matko, co ja mam włożyć? Gdzie on mnie w ogóle zabierze?! Wyjęłam swoją komórkę i szybko wystukałam treść sms'a:

 "Dokąd my tak właściwie idziemy? Nie wiem, w co się ubrać..."

Odpowiedź otrzymałam po kilku chwilach:

"Zabieram Cię do kawiarni. Włóż coś, w czym będziesz czuła się najwygodniej. Będę o 18, pamiętaj."

O osiemnastej... Cholera, to już za godzinę! Jak strzała wypadłam z samochodu i podbiegłam do drzwi wejściowych. Jednak gdy nacisnęłam klamkę zorientowałam się, że są one zamknięte... Chad jeszcze nie wrócił?
Wygrzebałam ze swojej torby pęk kluczy i włożyłam jeden z nich do zamka. Weszłam do środka, zamknęłam za sobą drzwi i stojąc po środku mieszkania zaczęłam rozglądać się na wszystkie strony:
- Chad? - zawołałam.
Nic.
Kompletna cisza.
Zero odpowiedzi.
... To gdzie on w takim razie jest, do cholery?!
Odwiesiłam swoją torebkę do szafy stojącej przy wejściu, a następnie próbowałam dodzwonić się do Rule'a.... Niestety, miał wyłączoną komórkę... Pieprzony chuj.
Zdjęłam buty, kurtkę, sweter, wrzuciłam to wszystko do szafy... Matko, to ślimacze tępo zaczynało mnie dobijać. Nie ma opcji, żeby spotkanie z Louisem odbyło się bez żadnej wtopy. Za dużo rzeczy mnie dziś zdenerwowało.
Okay, White, czas się ogarnąć. Masz tylko godzinę... Mój Boże...

***

Po mieszkaniu rozległo się ciche pukanie do drzwi... I co z tego, że ciche! Serce i tak podeszło mi do gardła! ... Jezu, czym ja się w ogóle tak denerwuję? Przecież to ma być tylko zwykłe spotkanie. Kretynko, uspokój się... I wtedy znów 'ktoś' nieco mocniej uderzył o drewnianą powłokę. Matko!
Niepewnie nacisnęłam klamkę, a moim oczom ukazały się jego radosne, błękitne tęczówki:
- Witaj, Megan. - powiedział cicho.
- Cześć. - spuściłam wzrok i poczułam, że moje policzki robią się nienaturalnie gorące.
- Gotowa? - uśmiechnął się zawadiacko.
Nieśmiało skinęłam głową i wyszłam na zewnątrz zamykając za sobą drzwi na klucz... Boże, zachowuję przy nim, jakbym nie była sobą... Hej, widział ktoś moją pewność siebie? Jeszcze wczoraj tu była...
Louis, jak na prawdziwego dżentelmena przystało, otworzył przede mną drzwi samochodu i gestem ręki zaprosił do środka. Wygodnie usadowiłam się na przednim siedzeniu 'ukochanego' Mustanga i chwilę później dołączył do mnie Tomlinson. Szczerze? W ogóle nie czułam się tak, jakbym jechała do zwykłej kawiarni:
- Miło cię znów zobaczyć... Naprawdę. - obdarował mnie jednym z najpiękniejszych uśmiechów, jaki dane mi było kiedykolwiek widzieć.
- Wzajemnie. - starałam się takowy odwzajemnić, ale raczej nie wyglądał on tak promiennie, jak u niego.
Tego dnia wyglądał nieco inaczej, niż poprzednim razem. Zauważyłam, że zarost zniknął z jego twarzy, włosy były w większym nieładzie i ogólnie był jakiś...zmęczony. Był ubrany w zwykłe, czarne spodnie i biały sweter. Ja też postanowiłam, że nie będę się specjalnie stroić, tylko włożyłam czarny top, ciemnoniebieskie jeansy, czarną, skórzaną kurtkę i torebkę z tego samego materiału i w tym samym kolorze.
Te kilkanaście minut drogi spędziliśmy w ciszy... To chyba dobrze, bo w innym wypadku tematów do rozmowy przy kawie byłoby niewiele. A tak właściwie, to o czym ja mam z nim w ogóle rozmawiać? Przecież my się praktycznie nie znamy... Chwila, w takim razie: co ja tu w ogóle robię?!
- Już prawie jesteśmy na miejscu... - delikatnie pochylił się nad kierownicą i spojrzał w górę, a następnie powrócił do poprzedniej pozycji. - To moja ulubiona kawiarnia w Doncaster.
Zaparkowaliśmy obok niewielkiego budynku utrzymanego w ciepłych barwach, nad drzwiami którego widniał podświetlany szyld z nazwą kafejki. Nim się obejrzałam, Louis stał tuż przy moim boku i czekał, aż wysiądę z samochodu. Posłusznie chwyciłam jego wyciągniętą dłoń i podążyłam za nim do wnętrza lokalu.
W środku było równie przytulnie, jak z zewnątrz: ściany i meble utrzymane w beżach i brązach, miękkie sofy w 'lożach' oraz długi barowy blat, za którym stała niewysoka, starsza kobieta. Na jej twarzy gościł przyjazny uśmiech, którym - jak się domyśliłam - witała szczególnych klientów:
- Lou! - krzyknęła pochodząc do nas, a ja mimowolnie zachichotałam słysząc, jak zdrabnia jego imię.
- Sue! - rozpostarł ramiona, którymi już po chwili oplótł jej ciało i przyssał się do jej policzka.
Naprawdę uroczo razem wyglądali.
- Matko, wieki cię nie widziałam! - zmierzyła go wzrokiem.
- Nie przesadzaj, byłem tu dwa miesiące temu. - uśmiechnął się ciepło.
- AŻ dwa miesiące. - specjalnie zaakcentowała słowo 'aż'. - Boże... Pamiętam, jak pracowała tu twoja babcia i czasami przyprowadzała cię ze sobą... Miałeś mniej niż rok, a ja zmieniałam ci pieluchy! Tak, pamiętam to! - chwyciła go za policzki.
Louis zaśmiał się nerwowo. Widać, był tym nieźle zażenowany... I czego on się wstydzi? W końcu każdy był kiedyś dzieckiem i jak znam życie, każdy rodzic, czy tam dziadkowie, zmieniali nam pieluch w przedziwnych miejscach... Nagle wzrok Sue powędrował na mnie:
- Och, a to co za aniołek? Twoja nowa dziewczyna?
Moje oczy automatycznie podwoiły swoje rozmiary:
- Nie! - krzyknęłam...jednocześnie z Louisem.
Cholera, przez to raczej nie brzmieliśmy wiarygodnie.
- Nie, nie... Jesteśmy tylko znajomymi. - sprostowałam szybko. - Mam na imię Megan. - uśmiechnęłam się.
- Megan! Jak pięknie! - zbliżyła się do mnie i chowając moje ciało w swoich rękach, scałowała moje policzki.
Ta kobieta próbowała całkowicie roztopić moje serce. Jestem tego pewna...
- Już dobrze, Sue, udusisz ją. - Louis zaśmiał się nieco głośniej.
Hmm... Ten dźwięk... Wróć! White, wróć na ziemię!
Chad.
Chad.
Chad.
Chad.
Chad.
- Czego byście się, dzieci, napiły? - kobieta odsunęła się od nas i wyjęła z fartucha notes i długopis.
- Ja poproszę to, co zwykle. - odezwał się Tomlinson i popatrzył na mnie wyczekująco.
- Co kryje się pod 'to, co zwykle'? - zapytałam.
- Orzechowe Cappuccino, plus szarlotka prosto z pieca. - Sue popatrzyła na Lou, a ten pokiwał wyraźnie zadowolony z tego, że zapamiętała.
- A więc wezmę to samo. - uśmiechnęłam się do kobiety i podążyłam za chłopakiem w stronę miejsc siedzących.
Zajęliśmy lożę znajdującą się przy końcu lokalu. Zdjęłam swoją kurtkę, położyłam obok siebie i splotłam dłonie na stoliku:
- Więc... - zaczęłam.
- Więc? - powtórzył unosząc brew.
- Będziemy tak milczeć?
Zaśmiał się cicho:
- Zauważ, że obecnie rozmawiamy.
- Fakt. - ponownie ucichłam, gdy Sue podeszła do naszego stolika i postawiła zamówione przez nas ciasta i napoje.
- Czym się zajmujesz, Mo? - zapytał wkładając kawałek szarlotki do ust.
- Obecnie? Niczym. - odpowiedziałam powtarzając jego czynność.
- A szkoła?
- Dałam sobie z nią spokój... Miałam trochę problemów z mieszkaniem, więc musiałam wziąć sprawy w swoje ręce. Rzuciłam studia i wyjechałam...
- Chciałaś w ten sposób uciec od problemów?
- Nie, chciałam w ten sposób znaleźć pracę. - sprostowałam.
- Och... Przepraszam, próbuję zrozumieć.- zagryzł dolną wargę. - Co studiowałaś przed wyjazdem?
- Psychologię.
- Wow... Widzę, że wysoko postawiłaś sobie poprzeczkę.
- Po prostu obrałam kierunek, w którym czuję się najpewniej.
- Serio? Interesuje cie psychologia?
Pokiwałam głową.
- Dlaczego? - zaśmiał się, a wyraz jego twarzy dosłownie krzyczał: "ABSURD!"
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak ciekawy jest umysł człowieka. - chwyciłam kubek z parującym Cappuccino i upiłam spory łyk... Humm, smakuje o wiele lepiej, niż zwykła, domowa kawa.-Może porozmawiamy teraz o tobie? Czym się aktualnie zajmujesz?
Zauważyłam, że jego ciało momentalnie się spięło... Powiedziałam coś nie tak?
- Emm... - zaczął lekko zmieszany. - Zarabiam na różne sposoby. - kolejna porcja ciasta wylądowała w jego ustach.
- To znaczy? - huh, nie odpuszczę.
- Nie jesteś zbyt ciekawska? - potarł palcem dolną wargę.
Słucham?! To ja jestem zbyt ciekawska?!
- O niee... Nie ma tak. Ja ci powiedziałam, jak wygląda moja sytuacja, teraz czas na ciebie.
Louis parsknął śmiechem i popatrzył na mnie z rozbawieniem:
- Matko, wyobraziłem sobie, że w odległej przyszłości pójdziesz do banku po pożyczkę i nagle powiesz do faceta: "Ja panu powiedziałam, jak wygląda moja sytuacja finansowa, teraz pańska kolej".
Z trudem powstrzymałam wybuch niekontrolowanego śmiechu. Popatrzyłam na niego jak na ostatniego idiotę, przez co od razu spoważniał:
- Okay, więc jestem prezesem dużej firmy kosmetycznej.
- Prezesem? - otworzyłam usta.
- Dokładnie. - uśmiechnął się.
- I... Jakiego rodzaju kosmetyki produkujecie? - lekko zdziwiona nabrałam odrobinę jabłkowego musu na widelec.
- Umm... Na początku mieliśmy tworzyć jedynie kosmetyki do ciała, typu balsamy, kremy, mgiełki... Ale ze względu na to, że firma rozrosła się na obszar międzynarodowy, dołączyliśmy do produkcji perfumy i kosmetyki do twarzy oraz do włosów. Oczywiście mówię o kosmetykach dla kobiet.
Woah, kto by pomyślał, że mężczyzna może mieć jakiekolwiek pojęcie na temat takich rzeczy:
- Jej, zaskoczyłeś mnie...
- Miło mi. - chwycił kubek w dłoń.
- Ale mówiłeś, że zarabiasz na wiele sposobów...
- Tak, ale o tym wolałbym nie rozmawiać. - spuścił wzrok.
Matko, co on ukrywa?


Witam po świętach !
Przepraszam, że nie napisałam rozdziału wcześniej... Naprawdę, chciałam dodać go przed świętami, żeby chociaż złożyć Wam życzenia, ale jak to w święta, nigdy nie ma czasu. Mam nadzieję, że zrekompensuję Wam się tym oto TRZECIM ROZDZIAŁEM ! :))
Jak zauważyliście, w życiu Mo pojawiły się nowe wątki. W przyszłych częściach pojawi
się więcej informacji na temat jej ojca czy też na temat jej najstarszej siostry ;)
A tak w ogóle popatrzcie, co znalazłam !! ^_^
:


Aaasdfghjkl ! ♥_♥
Właśnie tak wyglądali na swojej 'randce' ! (według mnie xD).
Jak zapewne zauważyliście, zdarza mi się wstawiać w rozdziałach znaki typu "***"... Głównie z powodu braku pomysłów na rozwinięcie akcji xD
Niedługo w świecie Mo pojawi się więcej tematów, które będę chciała wyczerpać do końca, dlatego znaki te będą stopniowo zanikać i pojawiać się tylko w sytuacjach wyjątkowych ;D.
 
Na chwilę obecną, Kochani:
Życzę Wam, aby ten nowy, 2014 rok, był najlepszym rokiem Waszego życia! Spełniajcie swoje marzenia (sprowadźcie 1D do Polski), bawcie się na całego i nie ograniczajcie się!
No i przede wszystkim:
UDANEJ IMPREZY SYLWESTROWEJ !!!


Hahaha, ale Wam najebałam zdjęć w tym rozdziale xD
Wszystkiego Dobrego !
P.S. Nie wiem, kiedy dodam kolejny rozdział, ale postaram się jak najszybciej udostępnić Wam dalszą część spotkania Meg i Lou ! x

7 komentarzy:

  1. Louis zarabia w różny sposób? W zasadzie mnie też to bardzo zastanawia. Co on takiego ukrywa? Mam nadzieję, że to nic agrażającego bezpieczeństwo. No nic, pewnie dowiemy się w kolejnych rozdziałach. Ale widać, że Meg była bardzo podekscytowana tym spotkaniem z Tomlinsonem. W sumie w miarę udane było. A Chad? Gdzie on się podziewa? Oby tylko nie miał kogoś na boku... I jeszcze ciekawe mnie postać Moniki, naprawdę. Meg w ogóle nie pała do niej sympatią, więc jestem tego ciekawa. Czekam na rozdział następny, dużo weny. Szczęśliwego Nowego Roku :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj kochana ;* Przepraszam, że jestem tu dopiero teraz, ale przez ten cały sylwester to kompletnie zaginęłam w akcji i dopiero teraz ogarnęłam resztki swojego mózgu i mogę coś normalnego napisać ;)
    Rozdział jest naprawdę ciekawy i pozwala na głębsze poznanie bohaterów. Cholernie ciekawi mnie co też ukrywa nasz Tomlinson i zastanawiam się czy ta jego prezesura jest na pewno prawdziwa.
    Meg jak widać jarała się tym spotkaniem i muszę jej przyznać, że ja też. Tak opisałaś te przygotowania, że sama się zestresowałam ;)
    Te znikanie Chada i kręcenie zaczyna mnie zastanawiać i czuję, że po prostu on ją zwyczajnie cham zdradza.
    Sama sytuacja rodzinna Meg też jest intrygująca. Ciekawi mnie ta cała Monika, ale też zachowanie jej matki.
    Naprawdę masz dobre pomysły, jedyne co mi pozostaje to czekać na nn ;)
    Całuję ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ahh, niesamowity 😉
    mega wciagajace, a tak wgl to kiedy nowy rozdzial? Nie moge sie doczekac !!
    i jeszcze jedno 😊 masz moze ask.fm albo fejsa? Xoxo

    OdpowiedzUsuń
  4. Z rozdziału na rozdziału coraz bardziej nie lubię Chada, a ten tylko mnie w tym utwierdził. Co to jest, żeby chłopak kontrolował swoją ukochaną? Podzielam zdanie matki Mo i to w stu procentach, serio. Chociaż akurat wizyta córki była strasznie krótka... Widac, że obie mają do siebie wiele żalu i nie potrafią o tym zupełnie rozmawiać. Mam nadzieję, że rozwiniesz ten wątek i doprowadzisz do pomyslnego końca.
    I GDZIE JEST CHAD? Nie mówiłam tego pewnie, ale nie lubię tego kolesia i mam nadzieję, że bieg wydarzeń naturalnie go wyeliminuje :D
    Za to spotkanie z Tommo... No cóż, zaczęło się dość sztywno. W sumie milczenie przez całą jazdę samochodem może doskwierać... Zastanawia mnie jakie są jego inne sposoby na zarobki... Bo coś w tę firmę kosmetyczną nie uwierzyłam. Dawaj, kochana, następną część, szybciutko! xx

    OdpowiedzUsuń
  5. Cześć!
    Twój blog został nominowany do Liebster Award :)
    Więcej informacji znajdziesz pod tym linkiem: http://makeyouloveme25.blogspot.com/2014/01/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń
  6. Hmm... ciekawe jak wyglądają te inne sposoby zarabia Louisa ^^ To zniknięcie Chada utwierdza mnie w przekonaniu , że zwykły frajer i dupek >.< Mo na niego nie zasułuje , Louis jest dla niej o wiele " lepszą partią " =D

    Hahahhahahahahahahhah pierwsze co mi się żuciło w oczy na tym zdjęciu z ich " randki " to nie oni tylko ta babka w tle za Louis'em xD hahahhahahhahabhahahahahaaaaaaaaaa rozwaliła mnie =D ^^ xx

    OdpowiedzUsuń