niedziela, 2 lutego 2014

Rozdział 4.

Rozdział napisany przy: Ed Sheeran - Kiss Me

- Okay, nie będę naciskać. - spuściłam wzrok na talerzyk.
- Mo, nie chodzi o to, że nie chcę ci powiedzieć... To jest delikatna sprawa i...
- Nie. To twoja sprawa, a ja nie powinnam się w to mieszać. Rozumiem.
Popatrzył na mnie niepewnie:
- Nie gniewasz się?
- Louis. -westchnęłam. - Nie, nie gniewam się. Możemy zmienić temat? Mi też nie bardzo widzi się rozmawianie o pieniądzach.
- W porządku... - odchrząknął.
Pomimo tej...niezręcznej chwili, reszta tak zwanej 'randki' minęła nam na całkiem miłej rozmowie; opowiedziałam mu nieco o czasach w liceum, o moim wyjeździe do Stanów... Za to czego dowiedziałam się o nim? Uwaga, uwaga... Absolutnie niczego! No, może z wyjątkiem tego, że jest jakimś tam prezesem grubszej firmy. Tyle! Dlaczego tak bardzo nie chciał rozmawiać o sobie? Dlaczego mógł mnie wypytywać o różne rzeczy, a kiedy ja to zrobiłam, to od razu mnie zbywał? I przede wszystkim: dlaczego, do jasnego chuja, odpowiadałam na każde, nawet najbardziej błahe, zadane przez niego pytanie?! Poważnie, zaczynałam się o siebie martwić. Czyżby to pobyt w Stanach aż tak na mnie wpłynął? A może tu nie chodzi o żaden wyjazd, tylko o samego Tomlinsona? Chryste, za dużo myślę! Moja głowa...
- Wspominałaś, że w liceum...
- Louis? - przerwałam mu słabym głosem.
- Tak?
- Czy... Czy mógłbyś odwieźć mnie do domu?
- Umm, pewnie. - zmrużył oczy. - Coś się dzieje?
Tak. Wkurwiają mnie twoje pytania.
- Kiepsko się czuje.
Westchnął chicho:
- Więc w porządku. Tylko zapłacę i możemy...
- Ej, chwila. - znowu mu przerwałam... Niegrzeczne? - To ja powinnam zapłacić. W końcu umówiliśmy się tak, że kawa ma być podziękowaniem za odwiezienie. Jaki będzie w tym sens, skoro to ty zapłacisz?
Louis tylko parsknął śmiechem i położył banknot na stole, po czym wstał z sofy i popatrzył na mnie wyczekująco:
- Nie ma mowy. - spuściłam głowę i zaczęłam grzebać w torbie w celu znalezienia portfela. - Ja płacę.
Poczułam, jak jedna z dłoni Louisa delikatnie oplata mój nadgarstek i wysuwa go z wnętrza czarnego materiału, a druga zabiera go z moich kolan. Powoli podniosłam na niego wzrok i natychmiast napotkałam jego intensywnie niebieskie tęczówki... Były niemalże turkusowe... I zaledwie kilkanaście centymetrów od mojej twarzy... Usłyszałam jego cichy śmiech, po czym powiedział:
- Ty chyba naprawdę kiepsko się czujesz...
- Ale.. - zmarszczyłam brwi.
- Chodź już. - pokręcił głową z rozbawieniem.
Posłusznie wykonałam jego polecenie i narzucając kurtkę na ramiona, wstałam ze swojego miejsca. Louis pociągnął mnie za sobą w stronę wyjścia i już po chwili poczułam chłodne powietrze owiewające moją twarz... Tak, tego mi było trzeba:
- Chcesz... Czy chciałabyś skoczyć gdzieś jeszcze? - zapytał otwierając przede mną drzwi samochodu.
Już byłam gotowa, aby wejść do środka, ale jego pytanie trochę mnie zaskoczyło, dlatego stanęłam przed nim i zastanawiałam się nad odpowiedzią:
- Emm... Raczej nie. Chyba, że coś zaplanowałeś...
- Nie, tak tylko spytałem... Moglibyśmy udać się na jakiś spacer, albo coś w tym stylu... - wbił dłonie w kieszenie swoich spodni.
- Poczekaj, sprawdzę tylko, która godzina... - wyjęłam telefon i spojrzałam na wyświetlacz.
21:13 ... Minęły ponad trzy godziny?! Ale jak?!
- Więc jaka decyzja? - popatrzył na mnie wyczekująco.
- Już po dziewiątej... Powinnam być w domu. Chad na pewno się martwi...
- Ach, twój chłopak... Fakt, nie chciałbym mieć później jakichś nieprzyjemności. - zaśmiał się cicho i potarł dłonią swój kark.
- Przepraszam... Naprawdę przepraszam. Spacer byłby całkiem fajną opcją, ale powinnam też poświęcić trochę czasu dla niego... Nie gniewaj się.
- Nie ma sprawy, Mo. - uśmiechnął się szeroko. - Znamy się zaledwie dwa dni... Nie mam się o co gniewać.
- Jesteś pewien?
- Oczywiście. W końcu będzie do tego jeszcze okazja, prawda? - okrążył samochód.
- Tak sądzę. - uśmiechnęłam się ciepło i zajęłam swoje miejsce.
Lou, jak nazwała go wcześniej właścicielka budynku, odpalił silnik samochodu i powoli opuściliśmy plac kawiarenki. Poczułam, że nie powinniśmy jechać w ciszy. Nie tym razem. Teraz moja kolej na zadawanie pytań:
- Jak daleko mieszkasz od tego miejsca? - popatrzyłam na niego z zaciekawieniem.
Jego twarz wyglądała na rozluźnioną. Światło mijanych przez nas latarni, z każdym nowym kątem padnięcia, ukazywało ją w zupełnie nowej formie. Czasem były to długie, pionowe cienie rzucane przez rzęsy na jego skórę, dzięki czemu można było zauważyć pełne policzki, innym razem był to cień wyraźnie podkreślający wysuniętą brodę i linię żuchwy... Wyglądał pięknie...
- Mieszkam w Londynie. - kąciki jego ust uniosły się ku górze.
- Emm... - zmieszałam się.
Kurwa, aż zapomniałam, o czym mówiliśmy!
- Chodziło mi o to, gdzie obecnie. Bo przecież nie jeździsz codziennie do Londynu, żeby się przespać... - zauważyłam, że uśmiecha się szerzej. - ... Prawda? - zmarszczyłam brwi.
- Chciałabyś wpaść? - uniósł brew wciąż się uśmiechając.
- Nie. - odwzajemniłam uśmiech. - Tak pytam.
- Wiem, że to trochę obciachowe, ale kiedy jestem w Doncaster, to mieszkam u swojej mamy... Około pięć minut drogi stąd. - zwilżył wargi końcówką języka.
Dobry Boże...
- To... To naprawdę... Ciekawe... - gapię się na jego usta, gapię się na jego usta, gapię się...
- Mieszkanie z mamą jest według ciebie czymś ciekawym? - zaśmiał się.
- Tak. To znaczy, nie! - mentalnie przywaliłam sobie maczetą w twarz. - Miałam na myśli, że... niewiele osób by się do tego przyznało. To interesujące...
Uff, chyba wybrnęłam.
- Przyznaję się tylko dlatego, że łatwo mogę się usprawiedliwić mówiąc, że osobiście nie dzielę z nikim mieszkania.
- Naprawdę?
- Tak... Nie lubię, jak ktoś krząta się po moim domu. Preferuję prywatność. - zamyślił się. - Pewnie teraz stwierdzisz, że to co powiedziałem jest dziwne, bo wcześniej mieszkałem z czterema młodszymi siostrami... Na dodatek moja mama znowu jest w ciąży. I to bliźniaczej. - popatrzył mi w oczy, a na jego twarzy zamajaczył delikatny uśmiech. - I jak ja miałem wcześniej mówić o prywatności?
Zaśmiałam się na jego słowa... Cóż, kiedy to on się wypowiada, jest nawet fajnie... Naprawdę.
Louis ponownie skupił się na drodze.
- Dlatego teraz, kiedy dorosłem, kupiłem własne mieszkanie i założyłem firmę, żeby mieć się z czego utrzymać. Ta z kolei się rozrosła, dzięki czemu zapewniłem sobie także spokojną przyszłość... Ale wracając do kwestii mieszkania, to jest to dla mnie miejsce dość 'intymne'...
- No a dziewczyny? - zapytałam.
- Co "dziewczyny"?
- Kiedy jakąś poznajesz, to gdzie ją zabierasz?
- Do kawiarni. - zaśmiał się, a ja, nie wiedzieć czemu, razem z nim.
- Pytałam poważnie. - dodałam po chwili.
- Hmm... Miałaś na myśli, że na przykład kiedy poznaję dziewczynę w klubie? I kiedy zanosi się na coś więcej, niż tylko taniec i drinki, tak?
- Noo... Czemu nie. Może być i tak. - pokiwałam głową.
- Więc wtedy idziemy do hotelu... Chyba, że klub ma do zaoferowania jakieś pokoje. - znów się zaśmiał.
Och... Przechodzimy na TE tematy, tak?
- Nie przyprowadziłbyś dziewczyny do domu? - poprawiłam się w fotelu tak, aby usiąść bardziej na wprost niego.
- Raz w życiu popełniłem ten błąd.
- Błąd? A co się stało? - uśmiechnęłam się zaciekawiona.
- Kiedy rano wstałem, w pokoju nie było już ani dziewczyny... Ani mojego zegarka.
- Haha, poważnie? - zaśmiałam się nieco głośniej.
- To nie jest zabawne. - jego usta rozciągnęły się w szerokim uśmiechu, kiedy tylko na mnie spojrzał. - Lubiłem go!
- Wierzę ci. - pokręciłam głową rozbawiona.
Nagle zauważyłam, że samochód zwolnił i dopiero wtedy zorientowałam się, że jesteśmy pod moim mieszkaniem. Silnik całkowicie ucichł, a ja  poczułam, że jeszcze nie powinnam wychodzić... Tylko co powiedzieć? Co zrobić?
- Cóż... Chyba czas się żegnać. - Louis opadł na fotel.
- Żegnać? - popatrzyłam na niego z półuśmiechem na ustach. - Żegna się wtedy, kiedy jest się pewnym, że nie zobaczy się drugiej osoby już nigdy w życiu... Dalej chcesz się żegnać?
- ... Jakoś mi przeszło. - zachichotał.
Zapadła chwila ciszy. Musiałam coś na szybko wymyślić, dlatego palnęłam bez namysłu:
- Może chcesz wejść?
- Do ciebie? - zmrużył oczy.
-Emm... Tak. - cholera.
- Może innym razem... Obawiam się konfrontacji z Chuckiem.
- Chadem. - poprawiłam go.
- Właśnie z nim. - uśmiechnął się. - Przepraszam.
- W porządku. - spuściłam wzrok, aby po chwili znów na niego spojrzeć. - Dziękuję za wieczór... Choć nie do końca tak miał wyglądać.
- A co poszło nie tak? - zmarszczył brwi.
- To ja miałam zapłacić za kawę i ciasto. - przechyliłam głowę i przygryzłam wargę z uśmiechem.
- Hah, no tak... Jestem uparty...
- Jesteś. - zaśmiałam się cicho. - Więc do zobaczenia. - podałam mu dłoń.
- Mam nadzieję. - ucałował jej zewnętrzną stronę.
Posłałam mu ostatni pełen wdzięczności uśmiech i opuściłam wnętrze jego samochodu. Przez chwilę stałam w miejscu i obserwowałam, jak czarny Mustang znika za zakrętem... Po jakimś czasie poczułam, że jest naprawdę zimno. Kompletnie opuściło mnie ciepło wnętrza jego samochodu. Już nawet nie czułam zapachu jego perfum... Używał naprawdę ładnych perfum. Muszę sprawić takie Chadowi. Na pewno się ucieszy.
Przeszłam przez ulicę i skierowałam się w stronę schodków. Podeszłam do dębowych drzwi i chwyciłam za klamkę. Zamknięte, oczywiście... Wyjęłam z torby pęk kluczy i otworzyłam drewnianą powłokę... Ani. Znaku. Żywej. Duszy... Nie miałam zamiaru znów do niego dzwonić. Przysięgłam sobie, że kiedy tylko wróci, odbędziemy poważną rozmowę... Bardzo poważną...
Zrzuciłam z siebie torbę, kurtkę i buty, a następnie wrzuciłam je do szafy. Od razu skierowałam się do kuchni, gdzie wyjęłam ze zmywarki czystą szklankę i nalałam do niej lodowatej wody... Kiedy tylko oparłam się o blat kuchennej wysepki i wbiłam wzrok w podłogę, przed oczami zobaczyłam roześmianą twarz Louisa i jego piękne, lazurowe tęczówki... Cholera, nie potrafię konkretnie określić ich koloru! Były po prostu piękne... I na dodatek jego lekko poburzone, ciemno-karmelowe włosy, które tak idealnie się z nimi komponowały... Szczupła twarz, zgrabny nos, nienaganna linia ust, lekko wystające kości policzkowe... KURWA, JESTEM Z CHADEM !
Nagle poczułam nieopisaną potrzebę odpoczynku. Odstawiłam naczynie z niedopitą zawartością do zlewu i leniwym krokiem ruszyłam do łazienki... Musiałam się odświeżyć...

***

Następnego dnia wstałam około godziny 10... Lewa strona łóżka była nienaruszona, co oznaczało, że Chad nie przyszedł do sypialni. Być może w ogóle nie wrócił na noc... W takim razie gdzie on do cholery jest?! Wyszłam z łóżka, nie bardzo przejmując się jego stanem, i w samych koronkowych bokserkach i zbyt szerokiej koszulce Chada, zeszłam na dół. Zatrzymałam się jednak w połowie schodów, gdyż zauważyłam, że ktoś na zewnątrz domu próbuje przekręcić klucz w zamku. Kiedy tylko mu się to udało, drzwi się otworzyły i ze spuszczoną głową wparował przez nie pan Rule. Szedł naprawdę wolno, aby nie wydać z siebie zbyt głośnego dźwięku. Równie wolno zamykał za sobą drzwi wciąż odwrócony do mnie plecami. Skrzyżowałam ręce na piersiach i przestąpiłam z nogi na nogę, a następnie odchrząknęłam o wiele głośniej, niż było to konieczne. Chad gwałtownie odwrócił się w moją stronę i od razu spotkał moje pełne wściekłości spojrzenie:
- Gdzie... - wycedziłam przez zęby.
- Co gdzie? - zapytał z miną niewiniątka.
- Nie wkurwiaj mnie lepiej... Mów, gdzie byłeś!
- Moi kumple zrobili imprezę i trochę się zasiedziałem....
- Trochę?! Człowieku, jest dziesiąta rano! Wyszedłeś wczoraj po śniadaniu!
- Jezu... Przecież wiesz, jak to jest... - westchnął.
- Najwyraźniej nie wiem! - zmarszczyłam czoło. - Podejdź tu. - poleciłam wciąż wkurzona.
Chad posłusznie spełnił moje polecenie i popatrzył na mnie spod przymrużonych powiek:
- Chuchnij...
- Co? - zaśmiał się.
- To co słyszałeś!
- Ale po...
- KURWA, PO PROSTU CHUCHNIJ! - wrzasnęłam tak, że rozbolało mnie gardło.
- Boże, uspokój się... - pomasował się po skroniach.
Czyżby kac? Och, jak mi przykro...
Chad jeszcze przez chwilę patrzył na mnie, jakby czekał, aż odpuszczę, ale jedynym co zrobiłam było uniesienie brwi i zacieśnienie ucisku wokół swojej klatki piersiowej. Po chwili Rule nabrał odrobinę powietrza do ust i wypuścił je ze świstem... Popatrzyłam na niego mrużąc oczy jeszcze bardziej:
- Co ty mi próbujesz wmówić? W ogóle nie czuć od ciebie alkoholu! Gdzie, kurwa, byłeś?! Pytam ostatni raz!
- Już mówiłem, byłem na imprezie z kumplami!
- Dobra... Wiesz, co? Nie odzywaj się dziś do mnie! - machnęłam rękami w geście kapitulacji.
- Meg, proszę cię, przestań. - przymknął powieki.
- Pierdol się... - zmarszczyłam brwi.
- Megan! - krzyknął.
- Powiedziałam coś! - wyminęłam go i skierowałam się w stronę kuchni.
Chad przez chwilę wyglądał, jakby się z czymś zmagał, lecz po chwili popatrzył mi prosto w oczy i chwycił mnie za dłonie, ale ja niemalże natychmiast się od niego odsunęłam i odwróciłam wzrok:
- Dobrze, niech ci będzie... Szykuję dla ciebie niespodziankę, ale mogę powiedzieć ci tylko tyle. Inaczej to już nie będzie niespodzianka.
- I niby dlatego nie było cię cały dzień i noc, tak? - przechyliłam głowę w bok
- Tak właśnie... - uporczywie wwiercał we mnie swój wzrok.
- Posłuchaj sam siebie, Chad... Nikt nie uwierzy ci w taką bajeczkę.
- Kochanie, naprawdę byłem tym mocno pochłonięty.
- Mogłeś chociaż powiedzieć, żebym nie czekała, bo nie wrócisz na noc... Albo mogłeś przynajmniej odebrać ten cholerny telefon... Wymagam aż tak wiele?
- Nie... - spuścił wzrok.
- Po prostu... Daj mi dziś spokój. Muszę wszystko przemyśleć.
- Nie gniewaj się na mnie, skarbie.
- Nie skarbuj mi tu teraz... Po prostu odejdź...
Rule zmarszczył brwi i przyglądał mi się badawczo:
- Chcesz, żebym wyszedł?
Podniosłam na niego lekko załzawione oczy i westchnęłam ciężko, ukrywając twarz w dłoniach...
- Rób co chcesz... Ja muszę odpocząć. - pokręciłam głową i opuściłam kuchnię.
Winna...



Kochani, oddaję czwóreczkę w Wasz ręce ! :)
Chciałam, żeby ten rozdział był dłuższy, ale naprawdę nie mam czasu, żeby dalej go ciągnąć.. Przepraszam Was.. Czekacie tak długo, a ja po MIESIĄCU daję Wam tylko to... Chciałabym choć raz napisać rozdział, który byłby wart takiego czekania. Mam nadzieję, że mi wybaczycie... Co prawda miałam teraz ferie i sporo czasu na napisanie czegoś dłuższego i ciekawszego, ale chciałam wykorzystać je w pełni na odpoczynku... Możecie mnie zlinczować, pozwalam Wam..
Postaram się dodać coś jeszcze w tym tygodniu (niczego nie obiecuję :c).
W tym roku mam spore problemy z niemieckim i chyba dlatego Hiding to ... 'niewypał' :|
Próbuję podciągnąć oceny z tego przedmiotu, dlatego więcej uwagi poświęcam na naukę, niż na to fanfiction... Jeszcze raz Was przepraszam ♥
Rozdział jest nie sprawdzony, ale mam nadzieję, że nie ma jakichś ogromnych błędów ;)
Liczę na Wasze komentarze ! x
Nawet nie wyobrażacie sobie, jak bardzo mnie one motywują ! ;)
Kocham Was ! ♥
xXx

9 komentarzy:

  1. kurwaza, ty masz taki zajebisty sposób pisania tego fanfiction ! uwielbiam to czytać, i streniaj śmierdzący poślad i pisz następny, bo zgwałce sobie noge jak sie nie doczekam !
    jasno się wyraziłam ? : D hahahahahaha
    rozdziały co raz ciekawsze i lepsze !
    luvv ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahaha :D coś wyczuwam, że jesteś kuzynką Gabi, o której słyszałam :D całkowicie popieram! Pisz szybko, bo już sie nie mogę doczekać *-*

      Usuń
    2. yup hahahahah we własnej osobie !

      Usuń
  2. Ja ci powiem tak... Rozdział jest genialny! Masz wielki talent, pisz dalej i rozwijaj go, bo szkoda coś takiego zmarnować! Jestem pod wielkim wrażeniem, naprawdę :) nie lubię Chada, szuja kłamliwa! A Louie taki słooodki! Masz genialny styl, tak łatwo sobie wyobrazić to, co napisałaś swoim barwnym językiem! Dziewczyno! Mocne zazdro o twój talent! <3

    Podpisuję się pod tym wszystkim, jako "Pani Darek" :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana nie przepraszaj. W pełni Cię rozumiem. Też mam zawsze problemy z ogarnięciem czasu i pomimo ferii jeszcze nic nie napisałam. Niby nie robiąc nic czas zapierdala jak popierdolony i nic nie mogę ogarnąć. Co do niemieckiego to życzę powodzenia i trzymam kciuki. Czy tylko ja nienawidzę tego jebanego języka?! ;p
    Ale już skupiam się na rozdziale. Jest dobry. Nie krytykuj się aż tak mocno. W sumie nie zauważyłam nawet większych błędów, więc się nie przejmuj. Sama akcja bardzo mi się podoba. Te pytania Louisa naprawdę były niepokojące, biorąc pod uwagę fakt, że sam o sobie zbyt wiele nie mówi. Jakoś dalej w te jego firmę ciężko mi uwierzyć, no ale zobaczymy ;)
    Co do Chada to niezły z niego dupek. Kurwa czy on wierzy w te swoje brednie? Bo ja nie! On łże w żywe oczy.. Coś tu śmierdzi i to na kilometr... Miejmy nadzieje, ze Mo szybko dojdzie o co chodzi i nie będzie załamana.
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział kochana xx
    Całuski xx

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj my się nie gniewamy!
    Ależ rozumiemy to. c:
    Rozdział cudowny!
    Kocham twojego bloga. c:
    Czekam na nn. ;3 ~~@puchnina3

    OdpowiedzUsuń
  5. Na początku bardzo przepraszam, że dopiero teraz komentuję. Nazbierało się tego sporo, ale już jestem.
    W sumie to trochę dziwne, że Louis tak mało o sobie mówi. Nawet nie za bardzo chce, by Mo czegokolwiek się od niego dowiedziała. Lubię go, ale widać, że coś ukrywa i jakoś nie wydaje mi się, żeby była to błahostka. No ale zobaczymy co on kombinuje. Mo chyba coraz bardziej zaczyna darzyć go sympatią.
    Chad mnie tak bardzo zdenerwował. Co on sobie myśli? Jakoś nie wierzę, żeby faktycznie przygotowywał tę niespodziankę dla dziewczyny. Chciał się w jakiś sposób przypodobać, ale coś mu nie wyszło, bo Mo dalej jest na niego wściekła. I bardzo dobrze, nie ma tak łatwo.
    Czekam na rozdział następny, dużo weny! Pozdrawiam! xx

    OdpowiedzUsuń
  6. Jezu, misia, zabij mnie, oskalpuj, oddaję się w Twoje ręce, Tobie pozostawiam wymierzenie kary! BARDZO przepraszam za tak fatalną zwłokę. Mam nadzieję, że jesteś w stanie mnie zrozumieć - ostatnio z niczym się nie wyrabiam, ledwo wyszarpuję czas, żeby coś napisać. Ale jestem i pamiętaj - masz we mnie nadal wierną czytelniczkę, która była pewna Twojego talentu od początku!
    Idealny opis randki w kawiarni - mimo, że to nie randka, bo Mo ma faceta, i tak dalej. Ale te dialogi! Są takie lekkie, cudownie się je czyta, nie ma żadnych zgrzytów. Swoją drogą, ciekawi mnie Lou - nie mówi o sobie nic, ale jest w stanie wyciągnąć z dziewczyny cholernie dużo... Preferuje prywatność, ale lubi spędzać czas w rodzinnym domu... No i ta rozmowa z przyprowadzaniem babek do mieszkania, rozwalila mnie :D Żałuję tylko, że Mo nie wiedziała o nieobecności Chada, w przeciwnym razie rozdział poszedłby w intrygującym kierunku, nie powiem, że nie...
    A TEN KOLEŚ MI SIĘ MEGA NIE PODOBA. Ściemnia o imprezie, potem mówi, że był 'pochłonięty' przygotowaniami do jakiejś niespodzianki... Nie wierzę, śmierdzi mi ta sprawa na kilometr. Dlatego, błagam, dodawaj rozdziały trochę częściej, bo nie mogę się doczekać kontynuacji <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Te wymówki Chada śmierdzą na kilometr ... >.< Wkurza mnie już !
    Nwm dlaczego ale wydaje mi się , że Louis coś ukrywa ... ;|

    Rozdział genialny *-* A każdy następny jest coraz ciekawszy :D

    Zajebiście piszesz to ff <3 xx

    OdpowiedzUsuń