niedziela, 23 lutego 2014

Rozdział 5.

Od naszej kłótni minął tydzień. Dokładnie tydzień. Niespodzianka, o której mówił Chad była tylko jednorazową wymówką, gdyż do dziś się jej nie doczekałam. Cała sprawa ucichła, a ja postanowiłam już więcej nie poruszać tematu. Należę raczej do dziewczyn, które starają się żyć teraźniejszością... Przynajmniej w większości, bo są też takie momenty, w których przeszłość jest dla mnie jedynym punktem refleksji. Tak było też dzisiaj...
Kiedy w końcu uchyliłam swoje ciężkie jak kamień powieki stwierdziłam, że już najwyższa pora wygramolić się z białej i miękkiej, a zarazem ciepłej pościeli. Powoli zwlokłam z łóżka swoje na wpół żywe ciało i zaczęłam rozglądać się w poszukiwaniu koszulki... Jakiejkolwiek. Zauważyłam szary t-shirt leżący na szafce nocnej tuż obok Chada, dlatego szybko przeczołgałam się po jego plecach, aby dosięgnąć materiału. Usłyszałam niezadowolone mruknięcie Rule'a. Podniósł głowę, która wcześniej spoczywała wciśnięta w poduszkę i spojrzał na mnie ponad swoim ramieniem:
- Cześć, Meg. - usłyszałam jego zaspany, zachrypnięty głos. - Mogę wiedzieć, co robisz? - zmarszczył brwi.
- Dzień dobry. - uśmiechnęłam się delikatnie i ucałowałam jego szorstki policzek. - Chcę się ubrać.
Zauważyłam, jak usta Chada układają się w figlarny uśmieszek. Powoli osunęłam się z jego pleców i wróciłam do poprzedniej pozycji, podpierając głowę na lewej dłoni. Zielonooki podniósł się na łokciach i szybkim ruchem umieścił ręce po obu stronach mojego ciała, dzięki czemu mógł swobodnie wpatrywać się w moje rozanielone tęczówki:
- Chyba jednak wolę, kiedy nie masz na sobie nic. - z zadowoleniem zmierzył moje odkryte do pasa ciało wzrokiem, a ja od razu skrzyżowałam ręce na piersiach.
- Zboczeniec! - krzyknęłam ze śmiechem.
Rule ukazał szereg swoich śnieżnobiałych zębów, po czym potarł nosem o jeden z moich policzków:
- Kocham cię... - powiedziałam ujmując jego pokrytą kilkudniowym zarostem twarz w dłonie i spoglądając mu głęboko w oczy.
- Ja ciebie też, Meg.
Powoli przywarł swoimi spierzchniętymi wargami do moich własnych i nasze usta zaczęły jak najdelikatniej masować się nawzajem. Przerzuciłam ręce przez jego kark, aby przyciągnąć jego głowę nieco bliżej mojej własnej. Wplotłam swoje drobne palce w jego włosy i lekko za nie pociągnęłam, co spotkało się z cichym mruknięciem Rule'a. Ponownie położyłam dłonie na jego policzkach i odsunęłam go od siebie. Popatrzyłam na jego uśmiechniętą twarz i wtedy poczułam, że właśnie trzymam w rękach całe swoje życie.. Był cały mój... Tylko mój...
- Mógłbyś mi łaskawie to podać? - skinieniem głowy wskazałam na materiał leżący na szafce.
Chad popatrzył w tamtym kierunku:
- Przecież to moja koszulka... - zmarszczył brwi i ponownie spojrzał na mnie.
- No wiem. - wzruszyłam ramionami.
- ... A gdzie jest twoja? - wręczył mi szary materiał.
- To chyba ja powinnam zapytać o to ciebie. - wyślizgnęłam się spod niego i stanęłam na równe nogi puszczając mu oczko.
Chad podparł się na łokciu i pokręcił głową z rozbawieniem.
Podeszłam do komody, z której wyciągnęłam parę czarnych, koronkowych majtek i pospiesznie je włożyłam. Kątem oka zauważyłam, jak Rule prowokująco przygryza dolną wargę... Cholera, nienawidzę, kiedy mężczyźni to robią! To naprawdę rozpraszające! Bez słowa przekroczyłam próg sypialni i zbiegając po schodkach dostałam się do kuchni. Wyjęłam ze zmywarki miskę i postawiłam ją na wysepce kuchennej. Wsypałam do niej kukurydziane płatki i zalałam to zimnym mlekiem, a następnie udałam się ze swoim śniadaniem na górę, do Chada:
- Co mi przyniosłaś? - wyszczerzył się podnosząc głowę z poduszki.
- Tobie? Nic. Na dole są jeszcze miski, jest mleko, są płatki... Proszę sobie zejść i zrobić. - odgarnęłam kołdrę na bok i poprawiłam poduszkę tak, aby móc się na niej wygodnie oprzeć.
- Teraz mi się nie chce. - jego twarz z powrotem utkwiła w pościeli.
Zachichotałam cicho i nabrałam odrobinę jedzenia na łyżkę:
- Wczoraj dzwoniła Amy i poprosiła, żebym wpadła... Może wybrałbyś się ze mną? - porcja płatków wylądowała w moich ustach.
Chad wybełkotał coś niezrozumiałego, dlatego poprosiłam go, żeby powtórzył:
- Nie chcę tam jechać. - podparł brodę dłońmi zwiniętymi w pięści. - Twoja mama mnie nie lubi.
- Ty też jej nie lubisz. - zmarszczyłam brwi.
- Dlatego właśnie nie rozumiem, czemu chcesz, żebym jechał z tobą.
- Jesteś moim chłopakiem, Chad.
Rule zmrużył oczy i powiedział:
- W porządku. Jeżeli chcesz, żebyśmy znowu zaczęli się tam wszyscy kłócić, to proszę bardzo. Pojadę.
Westchnęłam i zrezygnowana pokręciłam głową:
- Nie mógłbyś chociaż raz ustąpić?
Nie doczekałam się odpowiedzi. Z moich ust wydobyło się ponowne westchnienie:
- Idę wziąć prysznic... Masz, dokończ moje płatki. - podałam mu miskę.
- Dzięki...-wziął naczynie do ręki. - Jesteś na mnie zła?
- Nie, nie jestem. Po prostu... Jeżeli naprawdę nie chcesz, to pojadę sama.
Chad uśmiechnął się delikatnie i powiedział:
- Jesteś najlepsza, Meg.

***

Spóźniona, no oczywiście. Umówiłam się z mamą na 15:00, a było już trzydzieści minut po! Zaparkowałam na jej podjeździe, gdzie stały już dwa samochody... Huh, czyli Marge i Monica już są... Super. Po prostu zajebiście. Wybiegłam z samochodu i niemalże natychmiast zabrzęczał mój telefon. Bez zbędnych ogródek weszłam do mieszkania mojej mamy i kierując się w stronę salonu, zaczęłam szukać komórki w torbie. Dlaczego ja nigdy nie mogę nic w niej znaleźć?! Kiedy już byłam bardzo blisko salonu poczułam, że w kogoś uderzyłam. Szybko podniosłam głowę i zauważyłam...:
- Meg, jak łazisz! - krzyknął Jake i dopiero wtedy dostrzegłam, że rozlał niesiony wcześniej w ręce napój.
- Cześć, bracie, mi też miło cię widzieć. - westchnęłam. - Przepraszam za to.
- Luz... - wyminął mnie i ruszył w stronę kuchni.
Dopiero, kiedy zniknął z mojego pola widzenia zauważyłam, że cała rodzina siedzi już przy stole:
- Megan! -moja mama zawołała radośnie.
- Dzień dobry wszystkim. - wygięłam usta w lekkim uśmiechu i mój wzrok od razu powędrował w stronę Monicii.
- Siostrzyczka jak zwykle punktualna. - mało dyskretnie szepnęła do swojego męża... Myślała, że tego nie słychać, czy jak? - Mo, jak miło znów cię widzieć! - podeszła do mnie i przytuliła mnie mocno.
- Ciebie i twój niezwykle szczery uśmiech także... - zacisnęłam usta w wąską linię.
- Witaj, Megan. - zza pleców mojej siostry wychylił się Roger, jej mąż. - Pamiętasz mnie jeszcze? - rozbawiony uniósł brew.
- Roger! - zawołałam z entuzjazmem. - Oczywiście, że pamiętam. Jak mogłabym zapomnieć? Co u ciebie słychać?
- Ehh, szkoda gadać... Mamy małe problemy w hurtowni, musiałem zwolnić sporą część pracowników. Teraz oczywiście żałuję tej decyzji, bo ci ludzie byli mi naprawdę potrzebni. Nie mogę znaleźć nikogo na ich miejsca.
- Cholera, to naprawdę kiepsko...
Wtem usłyszałam pisk jakiejś dziewczynki i nagle do salonu wpadło dwoje roześmianych dzieci Monicii:
- Ciociu ! - krzyknął najstarszy, siedmioletni Steve. - Babcia mówiła, że byłaś za granicą! Co nam kupiłaś?
- Ojej... - zaczęłam wodzić zmieszanym wzrokiem po, wyczekujących mojej odpowiedzi, dziecięcych twarzach.
Skąd miałam wiedzieć, że Monica przywiezie ze sobą te chciwe, niewdzięczne flądry?! Naprawdę, nie lubię wszystkiego, co jest z nią związane... No, może z wyjątkiem Rogera. Nadal nie rozumiem, dlaczego z nią jest. To takie dziwne...
- Megan. - siostrzyczka zgromiła mnie wzrokiem.
Zaczynałam nienawidzić swojego własnego imienia.
- Ughh... -westchnęłam ciężko, po czym wyjęłam z torby portfel i wręczyłam każdemu dziecku po 20 funtów.
Zbankrutuję...
- Co się mówi? - ich ojciec skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
Christal i Steve byli już jednak w swoim świecie i jak postrzelone, latały po całym pokoju...
- Nie zapominaj... - wtrąciła Monica. - ...że mam trójkę dzieci. Chyba nie chcesz, żeby jedno czuło się niezauważone?
Nerwowo zmarszczyłam czoło. Jeszcze chwila i jej wpierdolę. Słowo.
- O ile mi wiadomo, Ed ma niespełna dwa lata... Raczej nie porusza go kwestia niezauważenia, jak to ujęłaś.
- Dziewczyny, nie kłóćcie się. - moja mama postanowiła nieco rozluźnić atmosferę. Niestety, z marnym skutkiem.
Monica popatrzyła na mnie wyczekująco i uniosła brew:
- Jesteś jego chrzestną... Naprawdę szkoda ci jednego świstka papieru?
Tak, kurwa, szkoda mi. Szkoda, jak cholera... Dla twojej informacji, droga siostro, ten świstek papieru wart jest całe 20 funtów! Mocno zacisnęłam szczękę. Uspokój się, to potrwa tylko kilka godzin... A przynajmniej mam taką nadzieję:
- Gdzie on jest? - przechyliłam głowę i wyjęłam z portfela kolejny 'świstek papieru'.
- Aktualnie zasnął. - odpowiedziała. - Ale nie martw się, przechowam to dla niego. - wyjęła banknot z mojej ręki i wróciła do stołu.
Momentalnie poczułam, jak krew w moich żyłach zawrzała. Moja mama delikatnie potarła moje ramię i obie dołączyłyśmy do reszty zebranych:
- Cześć, Marge. - ucałowałam policzek mojej starszej siostry.
- Hej młoda. - uśmiechnęła się promiennie. - Kolejny zgrzyt? - przyciszyła głos.
- Jakbyś czytała w moich myślach... - odpowiedziałam równie cicho, po czym poprawiłam się na krześle.
- Ile od ciebie wyciągnęła? - zaśmiała się.
- Po 20 na głowę... A od ciebie?
- 50 do podziału dla wszystkich...
- Cholera, mogłam pomyśleć o czymś takim. - zagryzłam dolną wargę.
- Meg. - usłyszałam głos Rogera. - Może opowiesz o wyjeździe do Stanów? Jak było?
- Oh... Było naprawdę fajnie. Poznałam kilku ciekawych ludzi, zarobiłam co nieco, zwiedziłam Nowy Jork... Tak, warto było pojechać. Naprawdę.
- Nonsens... - wtrąciła Monica, grzebiąc widelcem w swoim talerzu.
- Dlaczego? - uniosłam brew.
- Przecież to głupota. Rzuciłaś studia tylko po to, żeby szlajać się po świecie...
- Rzuciłam studia, żeby zarobić. - zmrużyłam oczy.
- Równie dobrze mogłaś znaleźć jakąś dorywczą pracę. Gdzieś na miejscu, blisko uczelni. W Londynie mogłabyś spokojnie znaleźć sobie zajęcie, no ale po co...
- Posłuchaj, to ja decyduję o swojej przyszłości.
- Pff, o jakiej przyszłości? Poprzez rzucenie studiów tylko ją zaprzepaściłaś.
- Wyszłam na swoje. To mi wystarcza... A ty co osiągnęłaś po zakończeniu nauki? Och, przypomnę ci. Jesteś na utrzymaniu Rogera...
Zapadłą chwila ciszy. Punkt dla mnie?
- Auć... - odezwała się Marge.
Wszyscy postanowili zająć się pałaszowaniem przygotowanego przez Amy jedzenia, jednak nie trwało to zbyt długo. Monica miała czas na wymyślenie kolejnego tematu do kłótni:
- Nadal jesteś z Chadem, prawda? - cholera, chyba wiem, do czego zmierza.
- Tak, jestem.
Moja mama westchnęła... No co?
- Znalazł sobie pracę?
Kurwa.
- Nie, jeszcze nie. Ale jest na dobrej drodze.
Monica popatrzyła na mnie kpiąco:
- Nie wypominaj mi błędów, skoro w twojej relacji dzieje się to samo, Megan.
- Okay. - odezwał się Jake. - Coś czuję, że rodzinna atmosfera już nas opuściła, dlatego może zmieńmy temat, co?
Pomimo tego, że jest najmłodszy, potrafił ratować sytuację. Trzeba mu to przyznać.

***

Dochodziła 20:00 ... Wytrzymałam CZTERY I PÓŁ GODZINY w towarzystwie Monicii. Co prawda później nie odzywałam się zbyt często. Wiedziałam, że od razu powstałyby jakieś chore konflikty, dlatego wolałam przemilczeć ten wieczór. Najbezpieczniejsze wyjście. Przypomniałam sobie, że zanim tu przyszłam zadzwonił mój telefon. Wyjęłam go z torby i zauważyłam trzy wiadomości od Chada:

1. "Kochanie, już 18... Nie uważasz, że powinnaś wracać?"


2. "Megan, wracaj."

3. "Wychodzę. Nie czekaj."


Jak to, wychodzi? Gdzie? Szybko wystukałam jego numer i przyłożyłam aparat do ucha... Pierwszy sygnał... Drugi... Trzeci... Czwarty... Piąty... Kurwa, powtórka z rozrywki? Włożyłam telefon do kieszeni i usiadłam na werandzie przed domem. Było już chłodno:
- Mo? - usłyszałam Marge stojącą tuż za mną. - Mogłabym mieć do ciebie sprawę?
- Emm, pewnie. - zmarszczyłam brwi. - O co chodzi?
- Czy... Czy ty i Chad nie mielibyście nic przeciwko temu, żebym przenocowała u was przez kilka dni? Zatrzymałabym się u mamy, ale tu jest za dużo ludzi i... Monica. Rozumiesz.
- Marge. - zaśmiałam się cicho. - Oczywiście, że możesz do nas wpaść... Zawsze.
Zauważyłam przebłysk ulgi na jej twarzy. Aż tak stresowało ją to pytanie?
- Dziękuję... - uśmiechnęła się. - Naprawdę dziękuję.



ROZDZIAŁ NIE JEST SPRAWDZONY, PRZEPRASZAM ZA BŁĘDY ! x

Kochani moi !
Starałam się "strenić swoje poślady" (cześć Kinga :D), dlatego oddaję w Wasze ręce piąty rozdział ! Mam nadzieję, że Was nie zawiódł, gdyż postanowiłam bardziej skupić się tym razem na Megan ... A raczej na jej relacji z rodziną/rodzeństwem. Wiem, było mało Tomlinsona . W zasadzie wcale go nie było oO . Zrekompensuję się w następnym rozdziale ! ;)
Co do komentarzy:
Kiedyś ktoś zapytał mnie, czy mam facebooka, albo aska .. Nie mam aska, ale za to mam facebooka :)
Niestety, nie podaję go :D
No cóż, co mogę tu jeszcze napisać ...
I HOPE YOU ENJOY IT ! :)) ♥

10 komentarzy:

  1. No kochana nareszcie wróciłaś :D Stęskniłam się w jakiś sposób za opowiadaniem i nie powiem brak Louisa mnie troszeczkę zasmucił, bo lubię jego postać. Jednak skoro masz to nam zrekompensować to czekam z niecierpliwością na ten next! :D
    Relacja w rodzinie Megan jest taka... Powinnam powiedzieć dziwna i wredna.. Ale ona jest prawdziwa. Powiedzmy sobie szczerze w wielu domach tak jest. Brak tej miłości, a rządzi nienawiści i lecenie za kasą. Ciekawe jak wpłynie obecność Marge na całą sytuację między Meg a Chadem... Te smsy chłopaka też były dziwne. Najpierw się martwi, a potem sobie idzie... LOL! A mówią, że to laski są skomplikowane ;p
    Trzymaj się kochana i dawaj nam szybko nowy rozdział <3
    @Real_Paradiise xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jest świetny! Już czekam na nn! :) xx @xxhemmings69

    OdpowiedzUsuń
  3. Coś czuje że nie lubie tej Monici ... Drażni mnie naciągacz jeden pieprzony XDD Ale rozdział ŚWIETNYY :* czekam na next :* :D ~Niall Horan

    OdpowiedzUsuń
  4. HAHAHAHAHAHHA cześć cześć : D
    `strenić swoje poślady` mój tekst hahahahahahaha
    a rodział akhdsiabsduabdauibsasbas
    mam nadzieje, że nie będe musiała długo czekać na kolejny ; p

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo dobrze Ci koleżanka poradziła, bo też już wyczekiwałam 5 rozdziału! I dla Twojej wiadomości - rozdział nie jest poprawiony, ale i tak napisany bardzo dobrze. Nie dopatrzyłam się żadnych błędów, nawet literówek, kochanie :)
    Jezu, jak ja nie lubię Chada! Niby na początku ta scena była całkiem... emocjonalna, że tak powiem, ale nie podoba mi się ten gość. Nie ma pracy, nie chce jechać z nią do rodziny - co równa się totalnemu egoizmowi i brakowi wsparcia - potem każe jej wracać do domu i wychodzi nie wiadomo, dokąd... Nie podoba mi się to, pewnie to mówiłam, ale powtórzę jeszcze raz. W ogóle, w tym rozdziale ukazałaś nam galerię wkurzających ludzi - z Monicą na czele. Nie wiedziałam, że można tak bezczelnie wyciągać od kogoś kasę, Jezu. Najprawdopodobniej na miejscu Megan strzaskałabym ją po twarzy, ale widać ona jest trochę delikatniejsza, haha.
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Kurwa ... ten Chad strasznie działa mi na nerwy >.< Mo musi sb w końcu uświadomić , że on jest tylko nic nie wartym śmieciem !

    Fakt BARDZO skupiłaś się na relacjach Megan z jej rodzenstwem xD Widać , że nie specjalnie przepada za Monica ; pp

    No nic czekam na kolejny rozdział a w nim ( mam nadzieję ) więcej Tomlinsona *.* ^^ xx

    OdpowiedzUsuń
  7. W końcu i dotarłam tutaj! Wybacz, że tak długo mi to zajęło, ale nazbierała się tona zaległości i tak jakoś. Zresztą pewnie sama najlepiej wiesz, jak to bywa.
    Chad. Chad. Chad. Hm. Trochę gubię się, czytając o jego postaci. Raz jest kompletnym dupkiem, a raz czułym facetem, który wyznaje swoje uczucia Mo. Coś mi tutaj nie pasuje i stanowczo uważam, że to jego drugie oblicze jest totalnie przerysowane. On coś ukrywa, oszukuje Mo, czuję to. Zresztą, postarałby się trochę w naprawieniu relacji, a jak już nie to chociaż zrobiłby przyjemność swojej dziewczynie i pojechał do jej rodziny, tak dla niej. No ale szkoda.
    Mo ma okropną rodzinę, serio. Monica to jędza, której już nie znoszę. Jak ona do cholery może żądać od Mo pieniędzy dla dwuletniego dziecka? No śmieszna jest. Powiedziałaby wprost o co jej chodzi i co tak naprawdę ma na myśli, a nie zasłaniała się niewinnym dzieckiem. Ugh, wkurzyłam się. I oczywiście Chad znowu coś odpieprza! Czekam na rozdział kolejny, dużo weny. Pozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń
  8. Gabryniu moja kochana i najukochansza :**!!
    (sory za te czułości ale dawno cb widziałam xD)
    Twoje komentarze na moim blogu są długie można by powiedzieć ze nawet wypracowania na polski nie są takie długie. Ale tu nie o to chodzi. Mój komentarz będzie krótki ale za to na temat :D
    Więc strasznie mi się podobał tylko proszę cie mniej Chada więcej naszego kochanego Lou . No to tyle w temacie :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Gabi ty masz wielki talent.Cudownie piszesz.Dlaczego ja dopiero teraz dowiedziałam się o tym blogu?
    Całe opowiadanie ogólnie super, ale...
    Ja po prostu na maxa jestem zakochana w Larry'm i dawno nie czytałam fanfiction bez Larry'ego dlatego to opowiadanie jest dla mnie nieco dziwne ale...
    JEST CUDOWNE A TY MASZ WILKI TALENT!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń